Bez snu przez dwadzieścia godzin. Bez jedzenia przez dziesięć godzin. Oddział pełen rodzących kobiet.
Witamy w świecie położnych.
Leah Hazard opisuje swoje doświadczenia związane z pracą położnej, którą podjęła jako matka dwójki dzieci szukająca nowej ścieżki rozwoju zawodowego. Z pasją opowiada zarówno o blaskach, jak i cieniach pracy na oddziale położniczym. Jako położna widziała już chyba wszystko, w tym ciężarne nastolatki, wcześniaki urodzone na granicy dwudziestego czwartego tygodnia ciąży, uchodźczynie, ofiary handlu ludźmi czy kobiety, których narządy rodne zostały okaleczone na skutek praktyk religijnych. Pośród tego tygla ludzi, kultur i problemów położne starają się zachować profesjonalizm, empatię i poczucie humoru, ratujące je przed kompletnym wyczerpaniem.
Kolejna noc, kolejna pochwa. Dla mnie to żadna nowość: spędzić noc między udami nieznajomej kobiety. Czasem nawet dwóch lub trzech w ciągu dwunastu godzin. Lecz dziś to trochę co innego. Jest 3.42 nad ranem i sytuacja nie rozwija się podręcznikowo. Siedzę na odległość strzału bezpośredniego od tej konkretnej pochwy i czuję się tak, jakbym gapiła się w lufę broni. Poród to zawsze ryzyko, fizjologiczna rosyjska ruletka, ale każda położna ma nadzieję, że akurat ją kula ominie.
— Już nie mogę! — wyje bezcielesny głos.
W tej samej chwili tuż przede mną pojawia się oślizgły placek ciemnych włosków.
— Ależ możesz, przecież właśnie to robisz! — odkrzykuję.